piątek, 26 lipca 2013

Puf to facet...?

Wiedzieliście, że puf to rodzaj męski?
Pewnie większość z Was wiedziała, ale ciężko uwierzyć, że ten którego ja ostatnio uszyłam także jest facetem :D A jednak! Mój Pan Puf jest wyjątkowo kolorowy i wzorzysty. Uszyłam go dla mojej mamy, żeby miała czym przydekorować sklep (bardziej showroom), który może za jakiś czas uda nam się otworzyć :)
Dzisiaj bawiłam się w tapicera. Obszywałam guziki tkaniną i upakowywałam w wór puchate sylikonowe wnętrze. Efekt mojej pracy jest taki, że nieskromnie powiem: PĘKAM Z DUMY.
Gosia na punkcie Pana Pufa szaleje :D
A teraz zobaczcie sami jak to wyszło...

























poniedziałek, 22 lipca 2013

Wyjątkowe projekty dla wyjątkowych osób

Tym razem coś zupełnie z innej beczki! Moda kobieca, tak zwane krawiectwo damskie na miarę ;)

Mama znalazła materiał- trochę niewdzięczny do szycia, bo zwiewne i śliskie to to, ale trzeba przyznać, że desenie i kolory są super, do tego na prawdę fajnie się układa.
Dzisiaj wreszcie zmobilizowałam się, żeby skończyć to co zaczęłam już dawno temu! Żeby jeszcze sukienka załapała kawałek lata :)
Pierwsza jej wersja to po prostu sukienka taka jaką widać na zdjęciach, ale uznałyśmy, że trzeba tą wzorzystość przełamać czymś bardzo kobiecym i szykownym. Paseczek nadał jej niezwykłej elegancji.
A oto jak sukienka prezentuje się na właścicielce, która na szczęście dała się uprosić o kilka fotek na Pradze...





























czwartek, 11 lipca 2013

Moda prosto z Paryża :D

Osia i tata w piachu.

Wczorajszym gorącym wieczorem udaliśmy się w nasze ulubione miejsce- na praską plażę. Wycwaniliśmy się trochę i daliśmy Myszeństwu w ręce wózek z lalą. Już nie było liczenia słupków i wdrapywania się na wszystkie okoliczne schodki. Dziecko w 80% było skupione na prowadzeniu wózeczka :) Polecam tą metodę rodzicom skręconych i ciekawskich maluchów!!
Doszliśmy nad Wisłę, a tu nasza plaża w budowie... Przycupnęliśmy przy dwóch hałdeczkach świeżo nawiezionego piasku :) Dwie wielkie góry piaseczku do zdobycia!! Działo się. A i "Elegancja Francja" spisała się na medal :) Jest bardzo wygodna i najwyraźniej wygląda bosko, bo Małgosia przyciągała tłumy spojrzeń.
Sami zobaczcie:
















 














poniedziałek, 8 lipca 2013

Agroturystyka

Na długo przed urlopem, wyszedł nam zupełnie nieplanowany iście wakacyjny weekend.

U Bartka na tzw. RANCHO można się poczuć jak w bieszczadzkiej głuszy, tyle, że nie ma górskiej panoramy za oknem... ale za to jest brzeziniak, sarny i lisy spacerujące o świcie po łąkowej rosie, stawy i lasy oraz żadnych sąsiadów w promieniu kilometra! Na dodatek za stodołą jest jeszcze całkiem fajna łąka do ćwiczeń ze skrzydłem :)
Było wszystko!! Kociołek wisiał nad ogniskiem, my rozmawialiśmy, Gosia biegała za swoją starszą kuzynką Hanią, a komary gryzły jak opętane... wszyscy wyglądamy jakbyśmy mieli ospę, a ja muszę przerywać pisanie posta, żeby się podrapać (WSZĘDZIE!!!!). Najbiedniejsza jest Gosieńka, bo przecież nie utłucze na sobie komara, także podana była im na talerzu. Niestety te mutanty przebijają się przez warstwę ubrań i każdego śmierdzącego psikadła.
Już i tak za dużo czasu poświęciłam tym draniom w dzisiejszym poście, więc wróćmy do rzeczy bardziej przyjemnych.
Jedzenie z kociołka było wyborne :) Dziewczynki na maksa wybiegane i w ogóle było bardzo super, ale stała się rzecz wyjątkowa. Byłam w powietrzu :D!! Co prawda jakieś 2 metry nad ziemią, ale czułam się jakby ktoś mnie wystrzelił w kosmos. Andrzejek się uwziął, że mam wreszcie poczuć trochę latania, bo przecież zabawy ze skrzydłem to nie tylko stanie na ziemi.  Poczekał na większy podmuch, skrzydło pięknie stanęło nad głową, odwróciłam się z alpejki do klasyka (dla nie wtajemniczonych odwróciłam się z pozycji "twarzą do skrzydła" do pozycji "plecami do skrzydła"), Andrzejek mocno mnie popchnął i stało się! Wybrało mnie do góry... aż musiał mnie łapać za nogi. Co za emocjie :) Niestety nie mam na to dowodów w postaci zdjęcia, bo Marek nie ma takiego ciśnienia na pstrykanie co ja, ale za to jest 3 świadków :D Bartek to nawet oderwał się od rozmowy telefonicznej, wstał i przyszedł popatrzeć jak wiszę i się drę, zaledwie 2 metry nad ziemią :)
No i najważniejsze: Bartkowy 4-suw poleciał. Andrzejek- najlepszy tester pod słońcem (podobno potrafiłby pojechać na samym diable) wzbił się wysoko nad drzewa na napędzie, który Bartek sam wystukał, wydłubał, wyspawał, wypiłował, wygiął i dużo, dużo innnych i bardziej zaawansowanych "wy..." Powiem Wam, że bardziej obeznani w temacie mówią, że brzmienie tego czterosuwowego silnika jest znacznie piękniejsze od zwykłego jakże pospolitego dwusuwa :D

 Gosia na Dzikim Zachodzie



 Marek ratuje motylka przed niechybną śmiercią z rąk dziewczynek :)



 Hania pilnuje kociołka



Wyważamy Andrzejka



Uskrzydlanie





  Koszenie



 Błoto w sprayu i jazda :D



 Znajdź Andrzejka!!




piątek, 5 lipca 2013

Wielokulturowa Praga :)

To, że kochamy Pragę to chyba wszyscy wiedzą:D Pomijając pięknie rozkopaną Al. Solidarności i ciągle płonące kamienice ;) to Praga Północ ma bardzo dużo uroków. Park Praski jest super, a plac zabaw na nim wypasiony. Uliczki mają niezwykły przedwojenny klimat, dookoła pełno urokliwych knajpek no i ZOO oraz piękna miejska plaża dosłownie na wyciągnięcie ręki.
Tym razem na praskich uliczkach zagościły MAŁE INDIE.

Wczoraj wieczorem postanowiliśmy przetestować nowe ubranko odwiedzając prawie wszystkie punkty programu! A oto fotorelacja:


























Mysza jak spaceruje chodnikiem to musi dotknąć wszystkie piwniczne okienka, słupy, skrzynki gazowe i dosłownie każdą rzecz, która nie jest ścianą budynku. Wchodzi też na wszystkie schodki! Spacer taki trwa prawie 4 razy dłużej... Ale to w końcu jest spacer dla niej a nie dla nas, więc niech sobie policzy spokojnie słupki wzdłuż 11 Listopada. Tak myśleliśmy dopóki nie wracaliśmy wzdłuż płotu ZOO gdzie jest w sumie chyba z milion przęseł!! a każdy oczywiście trzeba dotknąć z należytą pieczołowitością :D
Mysza wylądowała w wózku.

Na naszej ulicy jest kawiarnia Cafe Melon, a na jej wystawie japoński kotek, który stale macha łapką...
Małgosia za każdym razem zatrzymuje się pod oknem i krzyczy Pa-pa, potem głośno miauczy i znowu się z kotkiem żegna. Ostatnie zdjęcie przedstawia Meg pod wystawą kawiarnianą ;)

Zawsze po takich spacerach mamy wielką nadzieję, że jak wrócimy do domu to mała będzie tak padnięta, że zaśnie zaraz po przekroczeniu progu...zawsze jest to samo! 23:00 na zegarze i Gosia dopiero leniwie udaje się w stronę łóżka! NASZEGO łóżka :)

środa, 3 lipca 2013

Lans nad Wisłą!

Nowy ciuch, piękna pogoda... wiadomo! trzeba iść się lansować :D 

Okazało się, że jest dokładnie tak jak zaplanowałam. Kombinezon jest mega wygodny, nie krępuje ruchów, dziecko wygląda w nim jak DZIECKO!! i co dla mnie najbardziej motywujące- przyciąga masę spojrzeń!!!

Ciepły piach, tłumy radosnych ludzi i piękne wieczorne słońce to to co czekało na nas w La Playa. Godzina 18-19 to najlepsza pora żeby się tam wybrać (tuż przed tym jak ten klub zamieni się w wieczorną dyskotekę). Upał już nie daje popalić, widoki nabierają blasku w pięknym świetle odbijającym się od Wisły i mimo, że to rzeka płynie obok, to ma się wrażenie, że siedzi się w Tawernie w jakimś Śródziemnomorskim kraju :) Może to tylko nasza wyobraźnia tak działa, ale ja się czuję tam jak na wakacjach!
I pomyśleć, że mamy tam tylko 15 minut spaceru :D

Bałam się, że mój zaniedbany, nienaładowany ostatnio aparat odmówi mi szybko posłuszeństwa, ale pozytywnie mnie zaskoczył i wyłączył się dopiero jak praktycznie zaszło słońce. W związku z tym udało się pstryknąć Megi kilka lans-fotek. A oto one: