poniedziałek, 24 lutego 2014

Tiul wizytowo rozrywkowy.

Tkanina tiulowa to wyjątkowo wdzięczny materiał. Mimo swojej zupełnej sztuczności daje niesamowicie wiele możliwości na stworzenie kreacji wizytowej, halek podnoszących spódnice lub sukienki, dekoracji na stoły, zwiewnych zasłon i wiele wiele innych.
Rodzajów tiulu jest chyba tak dużo jak i dostępnych kolorów :D Od tych mięciutkich i delikatnych, do totalnie sztywnych, wręcz technicznych. Z grubymi oczkami i drobniutkimi, w kolorach soczystych, stonowanych, wielokolorowe oraz takie pokryte brokatem i drobniutkimi brylancikami.

Jak byłam dzieciakiem to tańczyłam w znanej siedleckiej formacji tanecznej (szybko się okazało, że mam do tańca dwie lewe nogi! ) i tam pląsałam w swojej pierwszej fioletowej, tiulowej i sterczącej spódniczce. Tak też mi się tiul kojarzył! Baletnice, albo halki...
Aż tu nagle w tamtym (albo jeszcze poprzednim) roku mogliśmy podziwiać kilka naszych polskich Gwiazdeczek, na lśniących polskich czerwonych dywanach, w pięknych tiulowych spódnicach, min. od marki Fanfaronada. Kreacje na prawdę robią świetne wrażenie, szczególnie wtedy kiedy ich "wystawny" charakter jest przełamany zupełnie luźną górą albo codziennymi dodatkami.
Już przez chwilę poczułam się jak blogerka modowa, ale uświadomiłam sobie, że uszyłam spódnicę, która była na czasie w poprzednich sezonach i czar prysł!

Ale chciałam napisać Wam co nieco o samym szyciu. Zdecydowałam się na dość miękki i drobny tiul w kolorze lazurowego nieba. Fason jaki wybrałam to spódnica z koła. Dzięki temu nie ma efektu poszerzenia w pasie i spódniczka jest mocno rozkloszowana na samym dole. Do wykonania dwunastu warstw potrzebowałam niecałe 9 metrów tkaniny o szerokości 274cm. Co dało mi 4 pełne koła z 3 metrów bieżących tiulu.
Przy cięciu kół pomagał mi Marek. Pojedyncza warstwa tiulu jest praktycznie niewidoczna i wcale nie jest łatwo samemu równo to wyciąć i poskładać! Wycięte koła położyłam na sobie i nacięłam od środka w równej linii tzw. rozporek na długość około 20cm. Szycie zaczęłam następnego dnia z rana przy świetle dziennym, żeby widzieć cokolwiek.
Najpierw powstała bardzo prosta podszewka o trapezowym kształcie z suwakiem z tyłu. Do niej dofastrygowywałam każdą warstwę osobno, marszcząc je delikatnie tu i ówdzie. Po przyfastrygowaniu drugiej warstwy wypruwałam pierwszą fastrygę, przy wszyciu trzeciej wyprułam drugą i tak dalej, aż do dwunastej warstwy! Dzięki temu panowałam nad tym co powstaje i żadne cieniutkie koło mi się niechcący nie przesunęło. Na koniec wszyłam pasek, który powstał z szerokiej wstążki w lśniącym, intensywnym niebieskim kolorze. Zostawiłam sporo wstążki z tyłu, aby móc wywiązać bardzo dziewczęcą i mega dużą kokardę :D A taki miałam kaprys!!

Kocham tą spódnicę i będę ją kochać, nawet jeśli ktoś mi powie, że wiosną-latem 2014 ten model już jest passé ;)







Resztę tiulu pocięłam w równe paski i przeplotłam przez pasek zrobiony z gumki i w taki prosty sposób powstała spódniczka baletnica dla Małgosi.
Gosia teraz włącza muzę na swoim pomarańczowym keyboardzie i krzyczy WKŁADAMY PÓDNIĆKI I TAŃCZIMI!!








A teraz trochę ze wspólnych wygłupów!

Mycha na szczęście bardzo lubi się stroić i wdzięczyć do aparatu :) A dzisiaj aparat sam robił nam fotki. Długo oglądała ustawiony na statywie sprzęt zanim obczaiła, że on faktycznie sam zrobi jej zdjęcie! Na szczęście migające coraz szybciej światełko i piszczenie przekonało ją do tego żeby ciut przypozować. Oto efekty naszych porannych wygłupów: