Przygotowania na wariata, dużo godzin w podróży i baaaaardzo napięty terminarz występów zostały w pełni wynagrodzone przez niesamowite muzyczne emocje oraz wspólnie spędzane wieczory w nadmorskich domkach.
Na Festiwalu śpiewaliśmy w 3 kategoriach: sakralnej, świeckie i ludowej. Niepisana zasada na takich imprezach mówi, że wykonując muzykę folkową należy przyodziać odpowiednie stroje. Po różnych dyskusjach i pomysłach zdecydowałyśmy się w końcu na uszycie bardzo prostych, swojskich kiecek.
Jeden z utworów, które tam wykonywaliśmy, zaczyna się od słów: Hej niesiemy z pola dożynkowy wian.
Powiedzmy, że właśnie to Pieśń Dożynkowa była naszą inspiracją ;)
I wszystko byłoby super, gdyby nie fakt, że decyzję o szyciu sukienek podjęłyśmy (za moją własną sugestią, więc nie mogę narzekać) na 3 dni przed wyjazdem... Padło więc na bardzo prosty, luźny, trochę chłopski fason i lnianą tkaninę ze sztucznym dodatkiem, żeby nie trzeba było po całej Holandii biegać z żelazkiem w plecaku. Do tego dekolt i pas zbierane bawełnianym sznurkiem i delikatne, czerwone, ozdobne ściegi :)
Nieoceniona jak zawsze okazała się pomoc mojej mamy, która wycinała wszystko to co ja wyrysowałam i Marka, który wciągał sznurki w dekolt!
Wyrobiłam się!! 14 sukienek powstało w 2,5 doby. Śpiewaliśmy na pewno najlepiej jak potrafimy, ale wyglądaliśmy jak wracające z pola milion dolarów :D
Nowa "stylówa" dodała pewności siebie i wywołała całą masę radości.
A oto efekty :
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz