poniedziałek, 7 lipca 2014

Jedwabie, lumpeksy i przeróbki

Jak nie przepadam za buszowaniem po sklepach w okresie wyprzedaży, tak jest coś czego nie odmówię! To Święto Szmaciane w Siedlcach. Co czwartek rano całkiem spora pielgrzymka uderza do jednego z największych ciucholandów w mieście. Nie wypada tam nie być ;)
Z reguły idę pooglądać męską dostawę, bo na dziecięcym i damskim dziale i tak nie ma gdzie wetknąć palca (przypominają mi się te filmiki z owarcia supermarketów). Z tego lumpeksu mam ulubione sukienki, a czasem wychodzę z niezłym wałkiem świetnej tkaniny! I tak czeka na mnie piękna wełna i super niebieski sztruks.
Jednak mój ostatni łup przerósł wszelkie oczekiwania. Oczom mym ukazała się spódnica w pięknych kolorach!! Na dziesięciolatkę... Na mnie za mała, na Gosię za duża... ale od czego mam maszynę! Biorę!

Spódniczka to bardzo prosty fason, z mocno zebranego w zgrabne zakładki najprawdziwszego i najpiękniejszego na świecie surowego jedwabiu!! Kocham szantung całym swoim sercem :) Te grube sploty i pętelki na nim cieszą moje oczy. Do tego cudowne żywe wybarwienie! Ech... nie mogę się napatrzeć.
Przerobiłam ją na spódniczkę dla Gosi, trochę na wyrost, bo chciałabym aby posłużyła jej jeszcze przez lata. Na razie ma wciągniętą ciasną gumeczkę w pasie, ale ze zmianą go na większy nie będzie żadnego problemu. Ma nawet kilku centymetrową listwę podłożenia do odpuszczenia gdyby stała się za krótka!
Oczywiście nie zabrałam do Siedlec ładnych gładkich bluzeczek, więc na potrzeby zdjęć do prostej bluzki ( z kolekcji chłopięcej pewnej znanej sieciówki), z reszty tkaniny zrobiłam ozdobę.
























Brak komentarzy :

Prześlij komentarz