Aby bezczynnie nie czekać na materiały i oderwać się na chwilę od bardzo dziecięcych wzorów, kolorów i fasonów, uszyłam sobie klasyczną ołówkową spódnicę. Pepitka jest świetna, ale po dłuższym przeszywaniu jej na maszynie, gdzie podskakuje srebrna stopka i przed oczami mienią się tylko czarno białe kształty, można dostać niezłego bólu głowy :D
Tkaninke kupiłam okazyjnie w Siedlcach...
Tomek powiedział mi, że moim znakiem rozpoznawczym powinny być zdjęcia na klamce! Dobre, dobre, ale nie mam niestety wieszaka do spódnicy :D Tym razem na "modelce" ;)
Już ją lubię!
Wiosno przyjdź!!
Uwielbiam pepitę i klasykę. Pełnia kobiecości. Brawo!!
OdpowiedzUsuń